Strona:Józef Weyssenhoff - Sprawa Dołęgi.djvu/171

Ta strona została przepisana.
—   165   —

— Więc pan myślisz, że i w danym wypadku postąpi, jak przystoi...
— Mam nadzieję...
Helle spojrzał na Dołęgę tak przenikliwie, że Jan poczuł niby fizyczne dotknięcie tego spojrzenia.
— Starzy Zbarazcy będą przeciwni?
— Za tych mniej jeszcze mogę odpowiadać, niż za Andrzeja.
— A więc przekonamy się, kto to taki pan Andrzej Zbarazki — rzekł Helle prawie groźnie.
Rozmowa falowała tak między spokojem a burzą, ale Dołęga miał tę przewagę, że był tylko ubocznie interesowany. Rozstali się w dobrej komitywie. Przy pożegnaniu Helle odzyskał swą dobroduszność i mówił do Jana:
— Jabym tam nie dbał o to, ale moje kobiety, amory, księstwo... Rozumiesz pan?