Strona:Józef Weyssenhoff - Sprawa Dołęgi.djvu/188

Ta strona została przepisana.




XXII.

Na parterze zamkowym, wewnątrz podwórza, tuż przy głównej bramie, były niewielkie drzwi, nad któremi widniał wypłowiały napis: Urząd Burgrabiego. Było to od pięćdziesięciu lat mieszkanie pana Franciszka Salezego Marsowicza. Niegdyś zarządzał zamkiem i miał liczne zajęcia, obecnie dożywał wieku swego w ciepłym kącie, urządzonym według jego upodobań, i było mu tak dobrze prawie, jak za dawnych czasów, bo otoczony był wygodą i sympatyą ogólną, widział rozkwit książęcego domu, który kochał religijnie. Cała jego duma istniała tylko przez Zbarazkich, wszystko, czem był, pochodziło od Zbarazkich — i to mu wystarczało.
Mieszkanie jego wewnątrz miało pozór szlacheckiego dworku; trzy pokoje, jeden za drugim, z których pierwszy nazywał się kancelaryą, drugi salonem, trzeci w głębi sypialnią, były zastawione jesionowemi meblami, na których dużo włóczkowych serwet, a na ścianach, obok »landszaftów«, wisiały blade dagerotypy i nowsze fotografie — same portrety Zbarazkich. W sypialni, nad łóżkiem, na ko-