Strona:Józef Weyssenhoff - Sprawa Dołęgi.djvu/195

Ta strona została przepisana.




XXIII.

Od czasu rozmowy na łąkach, zaszła duża zmiana w porozumieniu się Jana z Halszką. Jan już nie zakazywał sobie myśleć o niej, ani jej unikał. Obiecujące wieści publiczne, uprzejme przyjęcie w Warze i rosnące z dniem każdym przyzwyczajenie się do atmosfery, której osią i sercem była dla niego Halszka, wywołało w tym człowieku, złożonym z dwóch natur: pozytywnej i romantycznej, — rozumowanie pośrednie.
— Każdy ma w życiu — myślał — okres najwyższego powodzenia, niby rozkwit tego szczęścia, które mu jest przeznaczone. Może ten okres zaczął się dla mnie? Dzieciństwo miałem smutne, przygnębione tragiczną śmiercią ojca; młodość twardą, pełną niezadowolonych aspiracyi i ciężkiej pracy, może mi się teraz i należy trochę owoców za trudy i trochę szczęścia dla siebie. Gdyby Halszka była właśnie tą przyszłą słodyczą mego życia?
Zdawał sobie jednak spraw ę z przegród, dzielących jego, inżyniera Dołęgę, od sfery, do której należała księżniczka. Wiedział, bo znał świat, że