Strona:Józef Weyssenhoff - Sprawa Dołęgi.djvu/220

Ta strona została przepisana.
—   214   —

dosyć przygotowany... Nie chciałbym cię do niego zniechęcać, bo to mój kolega i przyjaciel...
— Rozumiem — rzekł Szafraniec — il n’est pas à la hauteur.
— No, skoro ty zawsze przenikniesz moją odpowiedź, to nie mam nic do dodania.
Wkrótce ukazała się księżna Hortensya, w najuprzejmiejszym humorze i skupiła gości około siebie.
— Samotność wiejska ma swój urok, ale trzeba jej używać w kilka osób. Dlatego podwójnie jestem państwu rada — rzekła, zwracając się głównie do Reckheima.
Podano wieczerzę, przy której toczyła się rozmowa o Petersburgu, o przyjęciach, o teatrach. Najwięcej mówił Reckheim, któremu, jako dyplomacie i pierwszy raz przybywającemu do Waru, księżna dała honorowe miejsce obok siebie. Sprawy dróg bitych nikt nie poruszał.
Przedłużono posiedzenie po kolacyi, aby doczekać się nowego przypływu gości, którzy przyjeżdżali wszystkimi pociągami, najwięcej w nocy, aby uniknąć upału. Księżna doczekała się przybycia pani Hohensteg i młodych Koryatowiczówy tegorocznych nowożeńców, poczem wszyscy udali się na spoczynek.
Nad ranem przyjechał książę Janusz z całą czeredą gości. Oboje Gnińscy z córkami, pani Kostkowa z córką, Kersten, Szydłowski, Włosek. Ten ostatni był rozpromieniony, bo mu się udało wpro-