Skoro Jan usiadł pośród radzących, książę Janusz odezwał się do niego:
— Daruje nam pan, panie Dołęga, że zmuszeni jesteśmy wyzyskać niejako stosunki istniejące między panem i Andrzejem, i prosić pana, aby połączył się z nami w celu odprowadzenia Andrzeja od lekkomyślnych projektów małżeńskich, które powziął. Jak się dowiadujemy, bliższe objaśnienia nie są potrzebne, bo pan wie dobrze o wszystkiem.
Dołęga odpowiedział również ceremonialnie:
— W istocie Andrzej zwierzał mi się od dawna. Skoro jednak dzisiaj przypadek nadarza mi zaszczyt pośredniczenia między dwoma tak szanownemi rodzinami, jak rodzina książąt Zbarazkich i państwa Heliów, zastrzegam się, że mogę tylko wysłuchać i zanieść wzajemne odpowiedzi, ale odprowadzać Andrzeja od jego zamiarów nie mogę przeciw własnemu przekonaniu.
Zaległo na chwilę milczenie, które przerwał dopiero hrabia Gniński, najzręczniejszy i najbardziej pojednawczy ze zgromadzonych:
— Rozumiem pańską delikatność, rozumiem nawet, że pan pochwalał wybór przyjaciela, bo trudno o sympatyczniejszą kobietę, niż panna Helle, którą znam i cenię. Związek taki byłby prawdziwą idyllą. Ale my, starsi i pan, człowiek czynu, zastanowić się winniśmy nad praktyczną i społeczną wartością tego zamiaru. Nadto my wszyscy, należąc, jak pan, do starożytnej szlachty, myślimy
Strona:Józef Weyssenhoff - Sprawa Dołęgi.djvu/268
Ta strona została przepisana.
— 262 —