Strona:Józef Weyssenhoff - Sprawa Dołęgi.djvu/294

Ta strona została przepisana.
—   288   —

— Tak, tak, przepraszam; moja żona tem się zajmuje. Więc doskonale, będę miał przyjemność widzieć pana na obiedzie.
Zawiejski powrócił na chwilę tylko do zarządu wystawy, poczem pojechał dobrą dorożką na posiedzenie redakcyjne nowego pisma »Zgoda«, które sam poniekąd założył w przeszłym miesiącu, dostawszy koncesyę w Petersburgu. Ponieważ pieniądze na prowadzenie pisma dał głównie Helle i obwarował się kontraktem, był też i rzeczywistym właścicielem tej gazety. Ale Hektor podpisywał się na niej jako wydawca i jeszcze jeden laur dorzucił do wieńca swych obywatelskich czynów.
Lekka przysługa, oddana dzisiaj Hellemu, była Hektorowi bardzo po myśli, starał się bowiem, nie bez kozery, przekonać potężnego przemysłowca o swojej wartości. Okrążał go coraz ściślej i pochlebiał mu przy każdej okazyi.
Dorożka mknęła przez źle brukowane ulice, turkocząc i rzucając Hektora; była mu jednak tryumfalnym wozem: czuł, że mu się wiedzie, że go cenią ludzie, o których on dba wzajemnie. Gdy wjechał w Aleję Ujazdowską, dobrobyt fizyczny spotęgował jeszcze zadowolenie sumienia. Dorożka toczyła się gładko, szybko, w śród pięknych drzew i willi; Hektor spotykał znajomych ze Sportu, z »miasta«, z różnych zakresów pracy i próżnowania; znajomi kłaniali mu się uprzejmie, czasem nawet nizko i skwapliwie. Jechał od jednej lekkiej