Strona:Józef Weyssenhoff - Sprawa Dołęgi.djvu/300

Ta strona została przepisana.
—   294   —

jednak wyraźnie potępiała charakter i postępowanie Andrzeja. Marynia wierzyła nawpół tylko, płakała po kątach i zapadła bardziej jeszcze w słodką melancholię, do której była zawsze skłonna. Helle dołożył ostatni list Andrzeja do poprzednich, pisanych do Maryni, całą paczkę opieczętował i schował do działu spraw zakończonych.
W tej samej epoce Zawiejscy, ojciec i syn, doszli do przekonania, że Hektor powinien się ożenić: wiek męski rozpoczęty (minął już trzydziestkę), stanowisko dojrzewające, rosnąca wziętość u ludzi — wszystko przemawiało za wyszukaniem żony dla Hektora. Pan Norbert, zarówno jak syn jego, w marzeniach i ambicyach sięgali wysoko; to też kiedyś myśleli naw et o Halszce Zbarazkiej, potem o Zosi Kostkownej; a skoro te pretensye okazały się poprostu śmiesznemi, bo o Halszkę ubiegali się najpierwsi, a Zosia wyszła za księcia Koryatowicza, — Zawiejscy mieli w odwodzie jedną z panien Gnińskich, nieładnych, ale pochodzących z wielkiego rodu, kuzynek zresztą Halszki i Zosi. Wtem błysła w głowie Hektora myśl samoistna: postarać się o rękę Maryni Hellównej! Był to wyskok ambicyi w innym kierunku. Związek ten nie pomnożyłby zaszczytnych kolligacyi, ale milionowe dziedzictwo po Hellem opromieniłoby może jeszcze świetniej klejnot Zawiejskich. Przytem można się było kochać w pięknej Maryni, można będzie owładnąć słodką i potulną Marynią... Jak dawniej Hektor odgadł raczej, niż wiedział, że Andrzej