Strona:Józef Weyssenhoff - Sprawa Dołęgi.djvu/314

Ta strona została przepisana.
—   308   —

który nadto czynił nadzieję przejścia na katolicyzm; ale Halszka na formalne oświadczyny odpowiedziała bez ogródki, że nie wyjdzie nigdy za cudzoziemca. Poczem Reckheim wyjechał i przepadł bez wieści. Nie obawiano się o jego życie, ale raczej o to, aby nie pisał pamiętników o swym pobycie u nas, o gościnnem przyjęciu, należącem się jego osobie, i o barbarzyństwie kraju, któremu »miał czas się przypatrzyć«.
Wieść ogólna, wyjątkowo tym razem, była zupełnie zgodna z prawdą. Chociaż więc Jan oczekiwał z pewnością tych wypadków, nie mniej przecież uradował się, gdy nadeszły. Styl księżniczki zarysował się pierwszy raz publicznie w tym, chociaż biernym, postępku i Jan był z niej dumny, łowił chciwie dosłyszane tu i owdzie słowa pochwał dla Halszki, dorzucał je, milcząc, do swych najdroższych skarbów. Kilka dni następnych Dołęga przepędził w upojeniu i w ufności.
— Jak jej podziękować? jak wyrazić serdeczną pochwałę? Pisać do niej wydało mu się niepodobieństwem.
Napisał do Andrzeja zapewniając go najprzód o niezmiennej przyjaźni mimo sprzecznych zapatrywań na niedawne postępowanie młodego Zbarazkiego. Skoro. małżeństwo z Hellówną stało się niemożliwem, nie było o czem mówić. Jeżeli »nie tędy droga«, jak się wyraził Zbązki, to może kędyś indziej? Różne drogi prowadzą do pożytku, do moralnego zadowolenia. Starał się być w liście wesół,