Strona:Józef Weyssenhoff - Sprawa Dołęgi.djvu/47

Ta strona została przepisana.




V.

Po drugim dniu polowania w Warze trzej uniwersyteccy koledzy: Andrzej Zbarazki, Hektor Zawiejski i Jan Dołęga zeszli się w pustej części zamku, zwanej »muzeum«, na nocne posiedzenie. Żaden z nich nie lubił naprawdę pić, ale Andrzejowi, który był trochę po kobiecemu zmysłowy, zachciało się koniecznie smaku »boli«, klasycznego napoju na uniwersytetach niemieckich; Dołęga i Zawiejski chcieli pomówić o sprawie szos; razem zaś wszystkich trzech bawiło to odnowienie wspomnień z przed lat kilku, gdy Zbarazki studyował prawo, Zawiejski ekonomię, a Dołęga kończył szkołę politechniczną w Berlinie.
Siedzieli więc przy tradycyjnej wazie »boli« i śpiewali »Gaudeamus». Różnice indywidualne, majątkowe, towarzyskie, dawno już i ostro zaznaczone między tymi trzema ludźmi równego mniej więcej wieku (każdy miał około trzydziestu lat), zatarło na chwilę wspomnienie bujnych lat dojrzewania, kiedy świat był prosty, ludzie równi i dobrzy, kobiety piękne; kiedy czyny były tak ła-