Strona:Józef Weyssenhoff - Sprawa Dołęgi.djvu/50

Ta strona została przepisana.
—   44   —

czne; nie masz pojęcia o gospodarstwie — sam mi to mówiłeś — a obradujesz nad rolnictwem. Czem ty zresztą nie jesteś? radcą kolejowym, przemysłowym, bankowym... Stałeś się trochę specyalistą od wszystkiego. Ale czas jeszcze cofnąć się: Wiesz co, Hektorku, powróć do dawnego stanu — restitutio in integrum — stań się niczem, proszę cię.
— Nie drwij, Andrzeju, każdy robi co może. Skorzystajmy raczej z tego, że nam nie przeszkadzają i omówmy ostatecznie naszą sprawę dróg bitych
— Jakto: naszą? przecie cały operat i memoryał jest dziełem Janka.
— Oczywiście, ale mam nadzieję, że wszyscy wzięliśmy ten pomysł do serca, powiedziałbym, że sprawa ta ma trzy serca.
Hektor Zawiejski miewał w stylu wyrażenia barokowe, tak, jak w ubiorze trochę ryzykowne pomysły. Te właściwości czasem bawiły, czasem raziły Andrzeja. I teraz podchwycił:
— Sprawa o trzech sercach?! to potwór, mój Hektorze, albo tytuł melodramatu, który może kiedyś napiszesz.
— Mówmy zatem przedmiotowo — ciągnął dalej Zawiejski. — Strona rzeczy techniczna należy do Janka i tej nie jesteśmy nawet w stanie rozpatrywać Ale możemy zawiązać trójprzymierze dla poparcia tej sprawy. Podzielę zatem dyskusyę na dwie części.
— Dajże pokój! nie jesteś na sesyi.