Strona:Józef Weyssenhoff - Sprawa Dołęgi.djvu/74

Ta strona została przepisana.
—   68   —

den w mundurze uniwersytetu katolickiego w Louvain; wyglądali raczej ozdobnie. Księżnej Hortenzyi pan Norbert, nie w ciemię bity, umiał tyle subtelnych rzeczy powiedzieć o jej ogromnem znaczeniu jako pani i autorki polskiej, że księżna czuła się swobodną i niezbyt osamotnioną w Chwaciejówce. Pani Hohensteg miała za sąsiada Andrzeja, Halszka Koryatowięza. Stół był bardzo mądrze nie tylko zastawiony, ale i zasadzony, dał więc wyborny rezultat humoru.
Wśród gwaru rozmów i pośród ogonów własnych bażantów, obnoszonych na pieczyste, powstał pan Norbert i, dając skromny pozór swej apostolskiej postaci, przemówił:
— Nie jestem oratorem, pragnę tylko wznieść zdrowie moich miłych i dostojnych gości, a kiedy ojcowie nasi miewali zwyczaj przy szklance poruszać, ba, nawet decydować najważniejsze sprawy, niech mi wolno będzie chociaż wspomnieć o podobnych sprawach, gdy w gronie gości mam zaszczyt posiadać dwóch mężów, cnotą i przykładem świecących krajowi z których jeden powagą swoją i doświadczeniem, drugi śmiałym pomysłem i zaparciem siebie, jedyni zdolni są poprzeć i przeprowadzić wiadomą nam sprawę. Niech moja chata zyska sobie ten splendor, że tutaj poczęło się jedno z czynnych starań o dobro publiczne, podjęte przez pierwszych w kraju obywateli. Zdrowie moich gości w ręce księcia Janusza Zbarazkiego i hrabiego Szafrańca!