syn najmłodszy, Jerzy, nie odpowiada wysokim rodzinnym tradycyom. Fizycznie nawet odrodził sią, od pnia genealogicznego, wdał się w matkę, czarnowłosą i czarnooką, której zasługa jako »mater Dubiensciorum« przyćmiona była nieco przez romantyczny i niepodległy charakter.
Matka wasza miała w sobie coś buntowniczego. Piękna jej dusza nie doszła na ziemi do naszej starej prawdy.
Takie mgliste zwierzenie uczynił pan Maciej dzieciom, gdy uznał je za dojrzałe.
Jerzy więc ma tęskne, czarne oczy matki, jej twarz regularną, wrażliwą; piękny jest, prawda, ale za to mniej rasowy, bo mniej podobny do Dubieńskich. Przytem ma naturę niepodatną do kultury szpalerowej. Wszelkie usiłowania domowej edukacyi nie zdołały złamać w nim oporu, który stawił od lat najmłodszych przepisom wypróbowanej doskonałości. Studya uniwersyteckie odprowadziły go jeszcze dalej od familijnych ideałów, a podróże po cudzych krajach tak przeszły we zwyczaj, że bardzo rzadko widywano Jerzego w Chojnogórze, głównem siedlisku Dubieńskich.
Jerzy już w szkołach jezuickich pisywał wiersze miłosne, potem na uniwersytecie w Krakowie zadawał się z młodą szkołą literacko-artystyczną, którą dla trudności ściślejszego określenia pospolicie przezywamy »dekadentami«. To koczowisko nie cieszy się uznaniem u państwa Du-
Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/13
Ta strona została przepisana.
— 5 —