— Specyalnie pana... nie bardzo.
— Ja jestem wobec dam zupełnie... zupełnie prostym śmiertelnikiem... dobrym chłopcem i życzliwym sługą, nic więcej.
— Skoro więc za takiego pozwoli mi Wasza Wysokość się uważać, proszę mnie uwolnić od zaproszenia, gdyż nie lubię tańczyć w podochoconych towarzystwach.
Książę Filip powstał i obdarzył panią Oleską, jednym z tych wymownych królewskich ukłonów, których jeszcze nie zdążył przestudyować. Spotkawszy wkrótce hrabiego de Nielles, zaufanego kompana, rzekł mu cicho, wskazując oczyma opuszczoną damę:
— Nie radzę ci zbliżać się do niej. Drapie. Te kobiety wschodnie są zupełnie pierwotne.
Dawno już różnymi meandrami zmierzał do pani Anny Jerzy Dubieński. Teraz ona sama go zawołała i poprosiła, aby usiadł przy niej. Poczuła się spokojniejszą, mniej obcą w towarzystwie i zaczęła mówić swobodnie po polsku. Po kilku nastręczających się uwagach o uczcie dzisiejszej, Jerzy odezwał się cicho i ciepło:
— Przepraszam... Czy pan Fabiusz pochwalił pani zamiar należenia do dzisiejszej zabawy?
— O, nie pochwalał... owszem, nie radził. Sam zaś od razu nie przyjął zaproszenia.
— Śmiem być jego zdania... chociażby to mnie pozbawiło całej poezyi wyprawy... Śmiem być
Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/134
Ta strona została przepisana.
— 126 —