Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/145

Ta strona została przepisana.
—   137   —

Wtem trącił go ktoś i oddał kopertę, zawierającą jakiś twardy przedmiot. Posłaniec mały, zwinny, w nieokreślonnym męskim stroju, z kobiecemi oczyma, zniknął, nie czekając na odpowiedź.
Jerzy rozdarł kopertę, poznał w niej klucz, rozejrzał się wokoło i przy pierwszem spotkanem świetle przeczytał: »Kajuta Nr 8 ma dwa wejścia. Mniejsze od schodów służbowych zamknięte dla wszystkich, oprócz dla mnie i dla posiadacza klucza«.
Dubieńskiemu krew uderzyła do głowy. Nie poznał pisma, umyślnie skrzywionego, i nie zauważył od razu numeru kajuty. W szereg rozmyslań o pani Annie wpadł ten list tajemny, jak olśniewająca szczęściem błyskawica. Ale zaraz ocucił go styl pisma i numer 8-my. Tamta jest przecie z lady Cosway w numerze 3-im...
— Jadnak Fernanda dba o mnie. Szczególnie po wczorajszej rozmowie, w której byłem zimny i szorstki... Nie wiem, co ona warta wogóle, ale że warta nocnej przechadzki, to pewna.
Poczuł ciepły dreszcz i wyobraził sobie od razu złote ciało Fernandy, i cichutkie, ostrożne pieszczoty w rojnych od ludzi głębiach okrętu, i wiele pragnień cudzych, skierowanych do tych drzwi, poza któremi on tylko znaleźć się może.
— Szelma Władzio dalby coś za ten kluczyk. Otóż go nie dostanie.