Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/158

Ta strona została przepisana.




XIII.

Mój kochany Jerzy! Musimy raz pomówić zupełnie otwarcie i postanowić coś wspólnie. Od mojego przyjazdu upływa miesiąc, a czy ten miesiąc dobrze podziałał na twoje dyspozycye?...
Jerzy chodził po pokoju, a księżna Teresa siedziała przy stole, oparta jednym łokciem, w pozie pani de Sévigné.
— Kochana Tereniu! Te wszystkie chojnogórskie wyrażenia, jak »dobre dyspozycye«, »brak zasad« utraciły dla mnie znaczenie. Doprawdy zapomniałem, co to wszystko znaczy w szerokiem życiu, które przepływa tędy i zdrowsze jest dla mojej piersi.
— Jurku! nie miej mnie za stronniczkę przesadnie może surowych zasad naszej rodziny. Giętkość nie jest przymiotem ludzi ze spiżu. Daruj więc im, a mnie miej za swą najbliższą, bom zdolna zrozumieć nawet twoje zapędy, nawet... namiętności. Z naszego gniazda my dwoje najbardziej podobni jesteśmy do siebie.