czywi, że i nam przychodzą grzeszne myśli... Najsilniejsze indywidua kobiece ulegają...
— Gdyby to było prawdą! — zawołał niespodzianie Jerzy, który myślał o czem innem.
Mimo swą przebiegłość, Terenia nie zrozumiała i zastosowała wykrzyknik Jerzego do Fernandy.
— Biedny chłopcze!
Jerzy już nie tłómaczył się, przypomniał siostrze obietnicę wypłacenia za Władzia 4.000 franków, a gdy otrzymał pieniądze, westchnął i pożegnał się.
— Biedny chłopiec! — powtarzała księżna po wyjściu brata: — wyobraża sobie, że go ta Sertonville kocha, a ja wiem, co się dzieje między nią a Władziem. Nie odbierajmy mu złudzeń! Mam teraz dwóch ludzi do ratowania: brata i męża. Siebie jestem pewna.
Przypomniała sobie różne pokusy, wprawdzie dość dalekie, gdyż mężczyźni nie przysuwali się do niej zbyt blizko. Prawdziwa cnota onieśmiela. Słuszka powiedział jej coś kiedyś... ale był mocno podchmielony. Schwind coraz rzadziej przychodził na jej popołudniowe herbaty, ha! pani Puckelswart jest zapewne wyrozumialsza. Miała też i inne sposobności oczarowania mężczyzn, ale nie chciała wyjść poza granice, przez jej wytworną naturę dozwolone. Gdyby zaś chciała tak się zachowywać, jak pani de Sertonville, jak pani de Nielles... mogłaby nawet łatwo tak, jak one, wyglądać. Je-
Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/166
Ta strona została przepisana.
— 158 —