Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/173

Ta strona została przepisana.
—   165   —

najlepiej o zmianie stosunków z panią Anną w tej podróży. On, artysta, po klasycznym gruncie sztuki będzie równie umiejętnym, jak miłym przewodnikiem, postara się być wzniosłym i zajmującym; spróbuje skorzystać ze wspólnej wędrówki po ruinach, z silnych i szlachetnych wrażeń, wreszcie i z ciągnącej wiosny, aby doprowadzić do pożądanego rozrzewnienia. Grot Amora może łatwiej trafi do serca pani Anny w jakichś termach Karakalli, gdzie róże kwitną w rozwalonych salach kąpielowych; albo w labiryntach pałaców, gdzie zgubić się tak łatwo wśród powodzi malarstwa i rzeźby; nawet w półmrocznych nawach ogromnych świątyń, gdy oczy: zwiedzających biegają po wyniosłych liniach, a baczna ręka kochanka czeka w pogotowiu na podparcie jej ramienia lub na podziękę jej dłoni...
Tutaj, w Nizzy, to, co zwą miłością, zbyt obficie spotyka się na rynku. Amor, dla olbrzymiego zapotrzebowania grotów, zdrobnił ich wymiary, rozdają je wszędzie, nawet w formie wykałaczek po restauracyach. Nie dziw, że tak spospolitowane pojęcie może przejmować panią Annę pogardą i wstrętem.
Choć jednak Dubieński dużo sobie obiecywał po wyprawie do Włoch, nie mógł zapomnieć, że tam, jak i tutaj, będzie miał do zwalczenia współzawodnictwo Fabiusza, pod jednym względem stanowczo zabójcze: gdy będzie chodziło o wnioski