Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/178

Ta strona została przepisana.
—   170   —

mniej się pokazuje w miejscach publicznych, a ta wstrzemięźliwość pochodzi głównie stąd, że na pola zabaw, ogólnie dostępne, wylega rojnie mieszkaniec miejscowy, zwykle pracowity, a teraz pragnący użyć trochę świata i przypatrzyć się zabawom panów. Panowie właśnie wtedy darzą go skąpo dobrodziejstwem swego widoku: wolą, przebywać po domach i po klubach.
— Nie można już prawie jadać w restauracyach; goście cuchną, czosnkiem — zawyrokował d’Anjorrant.
Te wyrazy mistrza skazały wiele osób z »towarzystwa« na przymusowe rekolekcye. Zaś księżna Kobryńska odprawiała przez trzy dni rzeczywiste rekolekoye, w godzinach popołudniowej herbaty u »Dobrego Pasterza«, w jedynym kościele nicejskim, o którego istnieniu Władzio wtedy się dowiedział.
Pierwszego dnia Wielkiejnocy pani Granowska urządziła liczne śniadanie, któremu starała się nadać pozór święconego przez ciasta w rodzaju bab, pochodzące z cukierni Rumpelmayer’a. Ale tradycyjna uczta nie udała się, bo wielu rodaków przyszło za późno, z zapuchlemi oczyma, z powodu, że partya w klubie, zapewne ostatnia, przeciągnęła się od poprzedniego wieczoru aż do dziesiątej rano. Kobryński nawet wcale nie przyszedł i powierzył żonie trudne tłómaczenie wobec Granowskich, z którego księżna wywiązała się