Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/196

Ta strona została przepisana.




XVI.

Towarzystwo przeniosło się pod oszklony dach wielkiej sieni hotelowej, gdzie grała orkiestra i wolno było palić tytuń. Znajomi skupili się, i tutaj dopiero wymieniono informacye, kto kiedy przyjechał, gdzie mieszka, co widział, jak długo zamierza pozostać w Rzymie.
Księżna Teresa, dumna z tego, że zdołała zaprowadzić brata do świętego grodu, wyrażała jednak pewne ubolewania. Okazało się bowiem, że listy polecające z Chojnogóry nie posiadają wartości: Ojciec Melchior ma podagrę i, chociaż przyjął krewnych z rozrzewnieniem, nie może im towarzyszyć w żadnych ciekawych oględzinach, gdyż nie opuszcza mieszkania. Dał tylko kilka rad i adresów. Jeszcze gorzej było z drugą świątobliwą osobą, do której wyprawił swe dzieci pan Maciej Dubieński. Księżna Teresa mówiła ze Izą w głosie do pani Oleskiej:
— Udaliśmy się do monsignora Concomassa. Proszę sobie wyobrazić: staruszek siwy, trzęsący