Rozrywki podczas rodzinnych zebrań u Dubieńskich są dość ograniczone: rozmowa, uczta wspólna bez nadmiernej wesołości, czytania wskazane przez pana Macieja, stanowią treść tych tak zwanych rozrywek. Dzień w ten sposób użyty, spędza się, nie można powiedzieć jednak, aby pozostawiał po sobie niezatarte wrażenie, albo tęsknotę, że już upłynął. Zwłaszcza Władzio Kobryński liczy wizyty u rodziny żony do swych cięższych obowiązków, które jednak opłacają się zwykle jakąś gratką, dodatkiem do renty posagowej, lub czemś podobnem. Kapitały bowiem całej rodziny spoczywają niepodzielnie w ręku starego pana Macieja.
Do najlepszych chwil dnia w Chojnogórze należy przejażdżka konna, a Dubieńscy zażywają jej równie dla tradycyi, jak dla okazania swej biegłości w jeździe i swych koni, podobno najlepszych w kraju, potomków owej sławnej niegdyś polskiej rasy, o której nie wypada wątpić,