łoby to ze wszech miar normalne i przyjemne. Jednak przezorny instynkt kobiecy, ten dar przewyższający często w wynikach męską logikę, mówił Annie, że bronić się trzeba, i to nie przez zalotność, lecz przez ostrożność. W tym Dubienskim, który ma dużo powabów, a wady tak sympatyczne, naprzykład, ma nadto szczęścia do kobiet, ale zmonopolizować takiego mężczyznę dla siebie jest zadaniem ponętnem, w tym Dubieńskim są nieodgadnione głębie, wymagające prześwietlenia. Jego konkury, choć coraz bardziej stanowcze i szczere, są jednak nadzwyczaj ostrożne, osłonione czemś mglistem, co nie jest ani nieśmiałością, ani poezyą... Czem zatem?...
Ponieważ jednak znała wartość swej urody i wdzięku, ponieważ ufała także swej przenikliwości i niejakiemu doświadczeniu życiowemu, pani Anna nie wątpiła, że zupełnie odgadnie Jerzego. Nawet to studyum coraz bardziej ją roznamiętniało. Inny zaś wzgląd stawał w sprzeczności z tem pożądaniem, wzgląd na Fabiusza.
Kim on był i jest dla niej, to wiedziała: kierownikiem jej umysłu, najszlachetniejszym przyjacielem, może nawet bardzo przywiązanym do niej. Ale kim chce zostać? Dlaczego dotychczas nie powiedział jej wyraźnie, że pragnie nietylko jej przyjaźni?... Dlaczego nie oświadczył się poprostu, zwłaszcza teraz, gdy zapewne spostrzega zabiegi innego mężczyzny?
Przez te rozumowania proste i uczciwe prze-
Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/236
Ta strona została przepisana.
— 228 —