Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/248

Ta strona została przepisana.




XX.

Jerzy postanowił użyć raz jeszcze fortelu, który mu już oddał w życiu niejakie usługi: osłonić się mgłą i zniknąć. Mimo, że podróż z Rzymu do Nizzy nie jest ani nadludzkim wysiłkiem, ani bohaterstwem, ani zbrodnią sama przez się, zagadkowe zniknięcie w stosownej chwili dobrze działa na wyobraźnię kobiet. »Dlaczego tak nagle? do kogo jedzie? od kogo ucieka? Czy do tamtej zatęsknił? Czy się na mnie obraził?...«
Jerzy wiedział, że wytworzenie takiej atmosfery lubego niepokoju jest korzystne, a także wiedział, że chwila jest dobra, bo gorączka poczęła ogarniać Annę; wreszcie obliczył z łatwością, że najdalej za kilka dni pani Oleska musi powrócić do Nizzy, do dziecka. Nie chciał jednak nic stracić z postępów, które uczynił w łaskach Anny; owszem była ona dla niego obecnie jedynym celem, tem goręcej, tem zacięciej pożądanym, im trudniejszy był do osiągnięcia. Przed wyjazdem więc zdołał umieścić kilka pożytecznych