Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/261

Ta strona została przepisana.
—   253   —

gotu wekslarzy i od » Kafféklatsch’u« Niemek. Wymieniono kilkanaście grubych cyfr, dodano je, a wynik, jeszcze grubszy, wywarł poważne wrażenie na rozprawiających. Przenicowano również godność osobistą kilku mężczyzn i cnotę kilku kobiet, przyczem plon dowcipu był tem obfitszy, im tańszy.
Słuszka, kierujący wyprawą, nie pozwolił na zbytnie przedłużenie śniadania. Wkrótce ozwały się pod oknami restauracyi przeraźliwe sygnały obu samochodów.
— Godzina druga. Za trzy kwadranse będziemy w Grasse; za godzinę dyrektor fabryki perfum w Grasse, mój przyjaciel, zawiadomiony przeze mnie, odsłoni przed nami tajemnice fabrykacyi pachnideł. Koncert zapachów będzie muzyką, przyszłości. Mówią to niektórzy, ja zaś jeszcze się pod tym względem nie wypowiedziałem, ale twierdzę i powtarzam, że...
Zmiarkowawszy, że mało kto go słucha, a panie zabierają się do dalszej podróży, Słuszka powiódł oczyma po zgromadzeniu i urwał przemowę:
— No, co tam... siadajmy.
Wkrótce towarzystwo wpadło pędem w platanowe aleje i zatrzymało się około fontanny na wielkim tarasie we środku nowego miasta Grasse, które stylem domów, przepychem ogrodów, zatarło swój charakter górskiej malowniczej mieściny, a jest już siedliskiem urządzonem przez