Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/262

Ta strona została przepisana.
—   254   —

zręcznych przedsiębierców dla przyjemnej wygody ludzi bogatych, jak wogóle wszystkie większe miasta tej okolicy.
Po kąpieli w wonnym wietrze, w niezrównanej piękności przyrody pierwotnej, podróżni uczuli jednak przyjemność powrotu do tak zwanej »cywilizacyi«.
— Tuby nawet można mieszkać — rzekła pani de Nielles.
— Zupełnie »confortable« — dodała lady Cosway.
— A co?! — cieszył się Słuszka, jakby sam stworzył to Grasse, do którego zaprowadził przyjaciół.
Zwiedzenie fabryki odbyło się jak zwykle w tych warunkach: mało kto co zrozumiał, każdy zaś zanotował kilka nazw i ostatecznych wyników, o których dowiedzieć się można w pierwszym lepszym składzie towaru przerobionego. Ale panie były zadowolone z pouczającej natury tej wycieczki, mężczyźni kiwali poważnie głowami, Słuszka był wesół i dumny.
Przy zwiedzaniu towarzystwo rozpadło się też na trzy pary wyraźne, na trzy sympatyczne przymierza: Lady Cosway z hrabią de Nielles przedstawiała związek sportowy; Słuszka i pani de Nielles utworzyli zgodną sprzeczkę retoryczną, Dubieński zaś z panią Oleską zacieśniali węzły trwalszego i donioślejszego przymierza. Udało się nawet Jerzemu tak urządzić powrót, że sam po-