Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/297

Ta strona została przepisana.
—   289   —

się, że nic o nich nie wie od Fabiusza, którego zresztą, od dwóch dni nie widziała. Zakopał się w Antibes dla dokończenia jakiejś pracy przed wyjazdem. Sprowadzony telegramem, przybył do Nizzy, smutny i zimny, potwierdził obiegające wieści i nie odzyskał w rozmowie z Anną tego tonu wmawiającego gorące uznanie, który był mu pozyskał serce przyjaciółki.
Anna posmutniała także, gdyż poczuła jakieś oddalenie moralne od Fabiusza, a może i dlatego, że pierwszy raz postępowanie jego nie budziło w niej owego gorącego uznania. Kobiety lubią rycerzy.
W godzinę później zjawił się Dubieński, gość coraz częstszy, mający już »swoje godziny« od czasu, jak przerwały się »godziny Fabiusza«. Zaraz pani Anna zapragnęła pomówić z Jerzym o wypadkach wczorajszych i przedwczorajszych.
— Co mówią o tem?
— Mówią rozmaicie, niechętnie, jak zwykle próżniacy i ludzie, mający sobie dużo do wyrzucenia. Ja zaś bardzo krytykuję zachowanie się mego szwagra.
— Doprawdy?
— Tak dalece, że postarałem się prywatnie i oczywiście tajemnie, nakłonić go do naprawienia swej nierozwagi.
— W jaki sposób?
Jerzy dobył z kieszeni list niezapieczętowany z adresem do Fabiusza Oleskiego.