Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/304

Ta strona została przepisana.




XXV.

Na skrajnym cyplu przylądka Antibes, słynnego pięknością ogrodów, stoi pałac w stylu francuskim, niedawno zbudowany, wkrótce zaś opuszczony przez właściciela i zamieniony na hotel. Od pałacowego tarasu szeroka aleja prowadzi przez gąszcze drzew połudn owych do miejsca nad morzem, gdzie można śnić pod palącem słońcem. Mimowolnie śni się tu o Afryce, której przeciwlegle dalekie wybrzeża, choć niewidoczne, muszą, tak samo wyglądać. I tutaj wśród bogatych zagajeń sterczą gdzieniegdzie palmy, a bliżej bieli się mały meczet, pod nogami zaś na złomach rudej skały rozkładają się symetrycznym haftem kwiaty portulaki, karmazynowa na zielonem tle. podarta arabska makata. Przez mleczno-błękitne, gorące opary widać na morzu wyspy Leryny.
Ten kąt ziemi wspaniały, a jednak mniej ludny, obrał sobie za mieszkanie Fabiusz Oleski. Tutaj, w pachnących gąszczach ogrodu, albo wczesnym rankiem nad morzem, snuł zwykle i spisywał swoje rozmyślania, poczem przenosił