Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/310

Ta strona została przepisana.
—   302   —

przez pana wątpliwością, czy pani de Sertonville może, lub nie może być przyjmowana przez Granowskich. Jak panu wiadomo, pani de Sertonville bywa u nas wszystkich. Odkrycia więc skandaliczne o niej zaniepokoiłyby i mnie, ze względu na mój własny dom. Ponieważ jednak te odkrycia są mylne, oparte na domysłach, które łatwiej zburzyć, niż uzasadnić, przyzna pan, że całe towarzystwo tutejsze może mieć pewną, pretensye do pana i żal, który wypadałoby jakoś ukoić.
— Ja powiedziałem tylko, — rzekł Fabiusz z okrutną prostotą — że ta pani nazywa się Louise Martin i że kupiła swój tytuł za pieniądze Rubensona, z którym żyje oddawna.
D’Anjorrant podskoczył na krześle.
— Ależ panie Oleski! Jak można wierzyć?!...
— O innych jej skłonnościach, niebezpiecznych dla młodej panny Granowskiej, o wielu szczodrych kochankach, o fantazyach przygodnych, jako rzeczach trudniejszych do stwierdzenia, nie wspominałem wcale. To zaś, co powiedziałem, mogło być niewiadome tylko kobietom, zostającym tu bez męskiej opieki, jak pani i panna Granowskie. Te ostrzedz wydało mi się obowiązkiem; tamtą oszczędzać — niedozwolonem pobłażaniem.
Margrabia tyle naraz usłyszał rzeczy wymagających odpowiedzi, a tak mało się ich spodziewał, że wolał trzymać się jeszcze zamierzonego z góry planu swej przemowy.
— Rozumiem pana oburzenie, ale zgaduję za-