Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/318

Ta strona została przepisana.
—   310   —

razy obrażające, a zupełnie pozbawione zasady. Zdziwili się niepomału, gdy Fabiusz jako jednego ze swych sekundantów wymienił Słuszkę. On i drugi sekundant są w Antibes i oczekują na świadków margrabiego.
Wszelkie układy pokojowe okazały się daremnymi, ułożono więc ostre warunki pojedynku na pistolety, który miał się odbyć pojutrze.
Gdy Schwind i de Nielles oznajmili d’Anjorrant’owi o wyniku rozpraw, margrabiego zadziwiła tylko rola Słuszki.
— Oduczy mnie to od Polaków na wieczne czasy. Gdyby nie ja, pan hrabia Słuszka pozostałby dotychczas jedną z tych figur, które, gdy się spotka na liście hotelowej albo klubowej, zapytuje się portyera, co to jest: czy Brazylijczyk, czy pomyłka w ortografii nazwiska? Myślałem, że można go przypuścić do wyboru międzynarodowego; tracę jedno jeszcze złudzenie, a niewiele mi ich zostaje.
— Trzeba zważyć, — rzekł Schwind — że Eustachy jest rodakiem pana Oleskiego. Nie mógł odmówić.
— Wszystko jedno — poświęcił stosunki ze mną. Nie wiem, czy mu to wyjdzie na dobre. Pokażcie mi protokół.
Przeczytał.
— Dobrze.
— Jak kazałeś, niema w nim wzmianki o treści rozmowy, tylko ogólnie o wyrazach użytych