De Nielles pomyślał, że Dubieński jest poetą i młodzieńcem. Jednak ziarno niepokoju o przyjaciela zaczęło kiełkować. Nadrabiał tylko miną.
— Jeżeli chodzi o umiejętność strzelania, d’Anjorrant wygrał niedawno międzynarodowy konkurs strzelecki.
— Tem gorzej. Tamten wie zapewne o tem i strzeli odrazu na komendę: ognia! To jego sposób.
De Nielles rozkrzyżował ręce:
— Trudna rada... A dlaczego pan Oleski tak miękko obszedł się przed kilku dniami z księciem Kobryńskim?
— To długa historya. Muszę się przyznać panu, że dobrze pracowałem, aby się Oleski zadowolił listem przepraszającym od mego szwagra.
— Kobryński pisał list?! Nikt przecie o tem nie wie!
— A ja wiem dobrze, bo sam ten list... nosiłem.
— Nic nie rozumiem... O la la!... Cóż zatem? Jakie jest pana wrażenie?
— Trzeba zmienić warunki.
— Protokół podpisany.
— Ze Słuszką da się to zrobić.
— Hm... W każdym razie, panie Dubieński, nasza rozmowa zostanie bezwarunkowo między nami.
— Co do tego, słowo honoru.
Rozstali się. Jerzy usiadł w ogrodzie, w miej-
Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/332
Ta strona została przepisana.
— 324 —