Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/334

Ta strona została przepisana.
—   326   —

Jerzy podążył za nimi opodal. Jeżeli wejdą do klubu, jeżeli zapytają o Słuszkę, który tam mieszka, wszelka wątpliwość ustanie. Świadkowie zmodyfikują protokół.
Z radością stwierdził Jerzy trafność swych przewidywań. Dowiedziawszy się dokładnie, że sekundanci margrabiego są w pokoju Słuszki, odszedł od drzwi klubu, odprawił powóz i stanął na ulicy, przeciągając się rozkosznie.
Spojrzał w niebo księżycowe, kuszące, jakby szukając i radząc się swej gwiazdy. Była godzina pierwsza po północy.
— Zabrnąłem trochę w kłamstwo. Ale gdy chodzi o zbawienie człowieka...
Konsekwentnie trzeba było pójść do pani de Nielles.
Dowiedział się od portyera, że pani, która tu przyszła wieczorem, przed północą odeszła. Napisał przy świetle latarni ołówkiem na kartce:
»Wszystko dobrze, niebezpieczeństwo usunięte«.
Chodziło teraz znowu o uspokojenie kobiety.
Tę kartkę posłał przez portyera na górę, sam zaś poszedł do mieszkania pani Oleskiej. Spostrzegł odrazu przyćmione światło w jednem z okien drugiego piętra, gdzie mieszkała Anna i namyślał się:
— Jeżeli zadzwonię, obudzę służbę, zadziwię wszystkich, że przychodzę w nocy, i będę zmuszony wyjść natychmiast, powiedziawszy byle co