Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/357

Ta strona została przepisana.
—   349   —

biety... Nie nadto uprzejmości, aby nie spaczyć charakteru posłannictwa. Stanowczość, spokój, wytworność wielkopańska. Jeżeli to istota, która nie zatraciła lepszych uczuć, cnota i rozum potrafią ją rozbroić. Jeżeli Mesalina, pozostają inne sposoby: przebiegłość, wreszcie hojność.
Program, naszkicowany w Chojnogórze, Romuald wypracował w ciągu długiej, samotnej podróży. Ażeby nie uledz wpływom, natychmiast po przyjeździe, przystąpił do wykonania swej misyi, nie dając nawet znać o sobie Jerzemu ani Kobryńskim. Spadał z nieba jak błysk ojcowskiej sprawiedliwości, był bowiem piorunem z ramienia pana Macieja...
— Piękniejsza niż sobie wyobrażałem!
Romuald błysnął mimowolnie rozstawionemi oczyma, poruszył nosem i otworzył nieco usta na widok Fernandy, która bez uprzedniego szelestu ukazała się w postaci swej odurzającej. Zacisnął jednak pancerz zasad na sobie i po ceremonialnym ukłonie pozostał we środku salonu, mimo zapraszającego skinienia, aby usiadł. Pani de Sertonville patrzała jak na zamorskiego ptaka, o którym miała pewne zoologiczne wiadomości, ale na oczy go nie widziała. Nie wątpiła jednak, że tego ptaka równie Łatwo spłoszyć, jak usidlić.
— Wybaczy pani niezgrabność człowiekowi, oderwanemu od pracy dla zamiarów, które będę miał zaszczyt wyłuszczyć. Jestem starszym bratem Jerzego Dubieńskiego, niejako opiekunem