go coraz rzadziej, bo jest nieodstępnym towarzyszem państwa Oleskich. Ta trójka jest nierozerwalna, odosobnia się i knuje rzeczy niedobre. Pan Fabiusz działa przez oszczerstwo, przez różne perory, a prowadzi Jerzego do jakichś ciemnych celów swoich, o których bliżej pana nie powiadomię. Przypuszczam jednak, że brat pański jest już dzisiaj w bardzo blizkich stosunkach z panią Oleską. Mówią nawet o projektach małżeńskich... Nie wiem, czy te zyskałyby pochwałę pana i jego rodziny?
— Nigdy! — zawołał Romuald: — zupełnie o kim innym myślimy dla Jerzego!
— Aa? doprawdy?
— To jest... myślelibyśmy, gdyby o to chodziło obecnie. Ale objaśnienia pani przejmują mnie zgrozą. Proszę przyjąć wyrazy najgłębszej skruchy za moje wystąpienie do pani, a także pozwolić sobie podziękować jak najgoręcej za otworzenie mi oczu i sposobność poznania wzniosłego serca i charakteru. Pozostaje mi więc oddalić się ze wstydem, za siebie i za brata i prosić o zachowanie w tajemnicy naszej rozmowy.
— Na to może pan liczyć. Co zaś do działania tutaj, praktyczniej byłoby rozmówić się stanowczo z panem Oleskim i pociągnąć go do odpowiedzialności. Ale za to może przyjemniej było panu rozmawiać ze mną, tak jak mnie konwersacya dzisiejsza pozostanie miłem wspomnieniem...
Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/362
Ta strona została przepisana.
— 354 —