Dubieńskich» oświadczenie Jerzego, że zaręczył się z panią Anną Oleską i prosi siostrę o wprowadzenie przyszłej bratowej do przybytków rodzinnych.
Nie odpowiedziała nic tymczasem, rozpłakała się tylko rzewnemi łzami. Nie znając trosk tego dnia feralnego, Jerzy nie mógł ani zgłębić dostatecznie przyczyny jej żalu, ani wytłómaczyć sobie tej czułości na korzyść swych zamiarów. Z niesmacznem zakłopotaniem rozstało się rodzeństwo, odkładając do jutra dalszą rozmowę. Mimo «najbliższego powinowactwa krwi i usposobienia» z Jerzym, Teresa nie zdecydowała się na razie wyznać mu prawdy o mężu, poskarżyć się i naradzić. Trzeba było ratować się skrycie i dyplomatycznie, nie chodziło już bowiem o frazesy, lecz o żałosne fakty.
Wśród gorączkowych rozmyślań, wśród poszukiwań męża, który się ukrywał, nagłe odwiedziny Romualda, obleczonego w niedobrze wróżący charakter posła i pełnomocnego ministra, miały pozór katastrofy.
Teresa zbladła i pierwszy raz zadrżała przed namaszczonym bratem, bo poczuła, że chwila jest ważna: jej stanowisko w rodzinie, jedyne jej stanowisko zapewnione i popłatne, może się zachwiać. Ale w silnej duszy Tereni ten cios ostatni, zamiast w popłoch wprowadzić talenty, skupił je owszem i uszykował do walki.
Przyjęła Romualda nie jak egzaminitora swych
Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/367
Ta strona została przepisana.
— 359 —