Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/447

Ta strona została przepisana.
—   439   —

— Wstydz się, Władziu, mówić ciągle o pieniądzach!
— Wam to łatwo kobietom: dostajecie wszystko gotowe. Ale my musimy ciężko pracować, przynajmniej głową.
— Dziecko z ciebie, mój Władziu.
— Dziecko, czy nie, miałem rok fatalny.
— Nic mi nie mów złego o tym roku błogosławionym.
— No, ja nie mówię; wszystko się teraz jakoś urządza.
Panna Paulina, jeszcze krzepka, dotrzymywała kroku Romualdowi w trzeciej parze. Była zachwycona panną Ewą Kostkówną, narzeczoną Romualda.
— Bierzesz prawdziwą perłę, Romciu: cicha, spokojna, bardzo dużo wdzięku, tego dobrego wdzięku, który rzad już się widuje. Podobna do swej babki; sławnie była piękna jej babka, Koniecpolska.
Czy panna Ewa przypominała babkę, trudno było już stwierdzić, ale choć zaledwie minęła dwudziesty rok i rysy miała regularne, było coś zwiędłego w jej postaci, we włosach rudo-płowych i w twarzy białej, z lekka piegowatej. Za to dynstykcya nie pozostawiała nic do życzenia.
— Żeby ciocia wiedziała, jak Ewunia umie się znaleźć w każdym przypadku! Kazała mi do siebie pisywać na ręce swej matki, której także