Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/50

Ta strona została przepisana.
—   42   —

i dobrze wygląda. Albo to opiekun zwykłego rodzaju? Albo Argus? W obu wypadkach zbyteczny.
Roześmiał się potem z własnych myśli, bo nie mógł na seryo marzyć o podboju serca pani Oleskiej, będąc od tak niedawna zapalonym wielbicielem pani de Sertonville.
— Fernanda piękniejsza. Ta jej skóra złota, gładka i odurzająca naturalnym zapachem... A pani Anna?... Twarz ma białą, rumieniec wschodzi na tej twarzy jak zorza, wzruszenie jak chmurka około ust i oczu. Postać taka prosta, giętka i energiczna w ruchu, a taka uczciwa... Fernanda za to ma ruchy wspaniałe, zapożyczone niby od wschodnich tańców. Fernanda ma więcej »tonu« ze swym kruczym warkoczem... Pani Anna ma włosy jasne, a oczy ciemne, to rzadka odmiana...
Zapuścił się jeszcze dalej w odgadywaniu szczegółów piękności pani Oleskiej, wreszcie błysnął zębami, zacisnął wolno palce, jakby starając się objąć jakiś kształt nieujęty, i zaklął wesoło, jak człowiek szukający ujścia zbyt różnorodnym uczuciom i obrazom, które mu tłumnie napływają do mózgu.
— Do stu par dyabłów! Ile tu wspaniałych kobiet!
Ale razem poczuł trochę wstydu, przeprowadzając porównanie między temi dwiema kobietami.