najgorętsze lub najbardziej nienawistne uczucia, wiedząc, że to wszystko nie pociąga za sobą zbyt doniosłych skutków i utrzymuje się w granicach dozwolonych. Wszyscy przyjaciele znali też jego serdeczną uczynność i zaufaną dobroduszność, kryjącą się pod pozorami wesołej tyranii i retorycznej wyższości. Od kilku już lat tracąc duży majątek między Paryżem a Rivierą, Słuszka utrzymywał się w sztucznem podnieceniu, do którego życie takie daje ciągłą sposobność.
Jerzy nie wypuszczał z pod obserwacyi Fernandy, pomimo ubocznych i ogólnych rozmów. Stwierdził, że zachowywała się skromnie, mało rozmawiała z d’Anjorrant’em, a ciemne swe spojrzenia kierowała bardziej do Krysi. Lgnęła niby do niej swą sympatyą starszej, ale jeszcze nieśmiałej kobiety, porozumiewała się z tą ciekawą blondynką jakiemiś kociemi minkami, zwilżając czasem rąbkiem języka swe palące czerwone wargi, jak to miała we zwyczaju.
— Mądra, mądra kobieta! — myślał Jerzy — jaka układna! Nie poznaję wcale mojej gwałtownej Fernandy.
Po śniadaniu miał z nią jechać do Monte Carlo.
Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/63
Ta strona została przepisana.
— 55 —