Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/71

Ta strona została przepisana.
—   63   —

dwa rodzaje: stroje i klejnoty, gdy zwabił go wielki sklep antykwaryusza.
— Może znajdę jaką dobrą miniaturę?
Przejrzał ich co najmniej setkę: wszystkie lepsze były fałszywe, wszystkie stare mało warte, a przecenione niepomiernie. Oglądał też gotyckie tryptyki z kości słoniowej, swieżo strugane kozikiem i rzymskie medale wykonane za pomocą galwanoplastyki, i stare niby kopie obrazów, malowane na fotografii. Gdy nareszcie antykwaryusz zrozumiał, że nie z frycem ma do czynienia, zaczął wydobywać rzeczy lepsze, choć drugorzędne. Po długich poszukiwaniach, napotkał nareszcie Jerzy przedmiot ciekawy: wziął do ręki miedzianą, złoconą blachę w formie małej tarczy. Na stronie wypukłej był przytarty nieco wizerunek, starannie rytowany, na odwrotnej stronie wklęsłej, poczerniałe malowidło. Jerzy poznał ze zdumieniem polski ryngraf z końca XVII-go wieku. Odłożył go na bok, aby nic nie dać poznać po sobie, potem wziął blachę do światła, okurzył i szczegółowo obejrzał.
Na złoconej powierzchni widniała Matka Boska Częstochowska ze swemi dwiema bliznami na twarzy; u dołu herb Nałęcz na działach i sztandarach z przedzieloną datą 16—83. Na odwrocie Męka Pańska.
— Co pan chce za ten fragment?
— Czy to fragment? — zapytał antykwaryusz, wpatrując się pilnie w oczy kupującego.