jów, ale, mój Boże, tutaj... Nie możesz mnie mieć za naiwnego. Ja także coś wiem.
— Dowiesz się z czasem jeszcze dużo więcej.
Nie było sposobu zmienić postanowienia margrabiego. Zatem Słuszka poszedł tłómaczyć Rubensonowi, że pani d’Anjorrant i jej siostra nie mogą tu zostać na obiedzie z powodu przeróżnych kombinacyi dyplomatycznych, z których bankier zrozumiał tylko tyle, że nie będą, i zasąpił się:
— No, a co teraz?
Słuszka wymyślił na poczekaniu dwie zastępczynie. Jedną była stara księżna della Robbia, autentyczna dama włoska, której namiętność do gry starczyła za wszystkie inne przyjemności i względy światowe. Ta przyjmie łatwo zaproszenie, bo już je nieraz przyjęła, a blizkość restauracyi od Kasyna znęci ją, bo będzie mogła, nie zmieniając sukni, prosto od gry wstąpić na obiad i zaraz po obiedzie do gry powrócić. Drugą kandydatką została hrabina Puckelswart, ładna Niemka, krewna Schwinda, który i tak już był proszony.
Obie panie przyjęły propozycyę. D’Anjorrant także pozostał i narzekał przed Rubensonem na swoje panie, że te Amerykanki mają swe przyzwyczajenia, od których nie odstąpią. Nakręcone są jak zegarki. Dla nich obiad bez stosownej tualety równa się nieszczęściu.
Tymczasem Kobryński wstąpił do sali gry
Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/86
Ta strona została przepisana.
— 78 —