Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/91

Ta strona została przepisana.
—   83   —

Terenię, że Fernanda zwracała się do niej zawsze z takim odcieniem uszanowania, jakby mówiła do starszej od siebie. Ile miała lat Fernanda? niewiadomo; była w pełnym rozkwicie piękności. Ale Terenia była znów tak młoda sercem, no i w ogóle, że śmiało mogła się poczytywać za młodszą od braci, choć była najstarsza z rodziny.
Na pozór, pośród ciągłych zabaw, obiadów, wycieczek, pozostawało mało miejsca na zajęcie się głównym celem wyprawy do Nizzy, ratowaniem Jerzego. Ale było to tylko pozorne zamieszanie. Terenia miała tego ćwieka głęboko zabitego w głowie, jeżeli tak godzi się wyrazić o najszlachetniejszym zamiarze.
— Dajmy wypadkom przepłynąć, dajmy zabliźnić się ranom mówiła do męża. Jerzy poświęcił już dawno swe uczucie, ale uczucia są jak arabskie wonie, które trzeba wywabiać innymi silnymi zapachami. Tutejsze życie go bawi, zagłusza i leczy. Może też wpływ pani de Sertonville, z którą Jerzy coś ukrywa, podziała zbawiennie. Ta pani byłaby niebezpieczna, ale że to kobieta przelotna, zamężna...
Książę Władysław skrzywił się.
— Zdaje mi się, że masz błędne pojęcia o hrabinie de Sertonville. Mówiłem z nią o Jerzym; jestem przekonany, że nic tam nie było między nimi. To jest kobieta bardzo nieszczęśliwa, a przytem bardzo piękna i wielkiej inteligencyi. Nie dziw, że Jerzy, jak każdy, jest pod