Ta strona została przepisana.
— 171 —
szą fauniczną przemocą. I poznał zarazem przepaść, dzielącą miłość od pożądania, skoro pożądanie przychodziło mu razem z nienawiścią.
Nic nie zaszło między nimi. Po chwili ona powstała z ławki i poszła majestatycznie dalej, nie utraciwszy swej powagi zewnętrznej, swej godności książęcej, nie pogniótłszy nawet sukni.
A Rokszycki postępował obok niej z podwojonem uszanowaniem. Nawet mówili coś do siebie. Jednak ten powrót do domu był ciężki. Ujrzawszy już blizko werendę, księżna podkasała suknię, bardzo przyzwoicie zbierając ją w ręku, i pobiegła pędem ku werendzie, jak dzieweczka.