Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/266

Ta strona została przepisana.
—   258   —

mówić można, gdy się zdarzy sposobność. O szczegółach robót przeszłych i przyszłych — prawie nikomu. Chyba w wypadkach porozumienia się wodzów — ale to ci tymczasem niepotrzebne. Jeszcze z Chmarą powtórzyliśmy to sobie. Odsłaniać całą swą robotę — dyabła warte.
Kazimierz zaostrzył spojrzenie jakimś dziwnym uśmiechem:
— Czy to są zasady... demokratyczne?
— Wszystko jedno: zasady działacza. Nie śmiej się, Kaziu — mówię ci rzeczy cenne.
— Bardzo wujowi dziękuję, ale ja nie widzę wcale, w jakiej okazyi mógłbym użyć tych przepisów. Naturalnie, że wszystkiego każdemu powiedzieć nie można. Jednak wdziałaniach publicznych jawność i szczerość bywa zbawienna, a często obowiązująca.
— Nie w naszych warunkach.
— To jest: wobec istniejącego biurokratycznego rządu?
— Nie tylko. I rodaków trzeba prowadzić na pasku, często z zawiązanemi oczyma. Inaczej — rozkrzyczą się i rozlezą, dobrodzieju mój.
— To wuj zaleca spiskowanie na dwie strony?
— Nazwij to sobie, jak chcesz. Zobaczysz kiedyś, że innego sposobu niema.
Kazimierz wzruszył lekko ramionami i zno-