dotknięcie »wielkiego świata« pozostawiło po sobie pewien niepokój w sercu Krystyny, zwłaszcza, że i brak listu od Kazimierza stawał się coraz trudniejszym do wytłómaczenia. Ani przez Sidorkiewicza, ani wprost do Ponikszty nic od niego nie przychodziło. Może on wreszcie myśli o czem innem, gorzej — o kim innym?...
Panna Zubowska, po miesiącu noszenia w swem staropanieńskiem sercu okropnych wyznań księżnej Zasławskiej, wyśpiewała je nareszcie Krystynie. Ta nie chciała wierzyć, zrzucała instynktowo winę na księżnę, wzdrygała się jednak przed obrazem, który jej utkwił w pamięci. Plotki z Wilna, przyniesione przez Misia, wzmianka jego o matce — kojarzyły się w wyobraźni logicznie z tamtą ohydą.
— Nie do mnie należy kontrolować prywatne życie pana Rokszyckiego — wmawiała w siebie Krystyna.
Ale zbyt gorzko rozmyślała nad obyczajami mężczyzn wogóle i zapytywała przestrzeni, dlaczego Kazimierz nie jest wyjątkiem.
Ksiądz Antoni nie spowiadał przemocą swej wychowanicy. Ale, widząc ją trochę mniej pogodną, trochę bardziej roztargnioną przy rozmowach i czytaniach, odgadywał powód przyćmienia jej pierwszej radości. Nie mógł przecie spodziewać się, że Krystyna zamieszka
Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/323
Ta strona została przepisana.
— 315 —