Przez parę tygodni nosił Kazimierza po świecie gorączkowy rozpęd ku przyśpieszeniu jakiejś pożądanej przyszłości, której nie ogarniał jasnym planem. Len litewski — przędzalnia o sto mil w Ziembowie; obowiązki na miejscu urodzenia — nowe przymierze z Litwą i Litwinką — wszystko to nie dawało się sprowadzić do jednego mianownika. Jeździł z Warszawy do Ziembowa i napowrót, starał się zapewnić sobie najszerszy możliwie kredyt dla swych nowych przedsiębiorstw, ale naprawdę nie był pewien, czy fabryki, razem z innemi swemi aspiracyami, nie przenieść wogóle — na Litwę.
Z ojcem mało rozmawiał, a to głównie z powodu, że pan Apolinary, zjechawszy w sąsiedztwo Ziembowa, rozgłasza! o kraju i ludziach świeżo poznanych oceny wcale odmienne od spostrzeżeń Kazimierza, mówił zaś tak głośno i przemożnie, dostawszy się na swój grunt rodzinny, że Kazimierzowi sprzy-