Ta strona została przepisana.
— 326 —
Kazimierz nie zaparł się:
— Bardzo mnie obchodzi. Muszę nawet koniecznie odszukać panią Krystynę, mam jej zdać sprawę z kilku rzeczy...
Czy na przekorę, czy dlatego, że projekt nie przypadł mu do smaku, Hylzen zaoponował:
— Jabym jej nie szukał. Może umyślnie uciekła od ludzi? Nie trzeba płoszyć duszy, która pragnie być sama.
— Może być. Ale ja muszę, bo dostałem nawet taki rozkaz.
— To co innego — odrzekł Hylzen i widocznie osowiał.
Zwykł był podporządkowywać wszystkie swe wzruszenia wykwintności form towarzyskich. Nie dał więc poznać po sobie zmiany humoru, zajmował Kazimierza konwersacyą aż do końca wieczerzy. Ale Rokszycki myślą i uwagą był daleko.