Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/414

Ta strona została przepisana.
—   406   —

Po kilku jeszcze dniach działań parlamentarno-kulinarnych pan Apolinary pożegnał ze łzami Wiszuny, obiecując solennie powrócić na ślub Aldony, i pojechał do Wilna.
Ani wieści tu nie zastał o Kazimierzu.
— Ha, dobrodzieju mój, chcesz się obejść beze mnie, to się obejdziesz. Mam ja tu ważniejsze sprawy.
Sprawą przedewszystkiem palącą było wygłoszenie odczytu o Unii. Wilno już było dość ludne w początku października, materyały i sam odczyt — były gotowe.
Jak to w zawodzie politycznym rozmaite stosunki przydać się mogą! Spotkał pan Apolinary w Wilnie marszałka Wiliaszewa, poznanego w Rarogach, i skorzystał z jego uprzejmego pośrednictwa, aby pozyskać pozwolenie na odczyt i aprobatę cenzury. Poproszono go tylko o usunięcie kilku frazesów, rzekomo zagrażających potędze Państwa, i o zmianę tytułu »Unia« na »Wspólne pożycie Litwy z Polską«. Pan Apolinary chciał dodać: »500 lat wspólnego pożycia«, cenzor targował się, żeby było 400 lat. Zgodzono się nareszcie na bezterminowe pożycie.
Odczyt miał się odbyć w sali o kilkuset miejscach płatnych, z których dochód przeznaczył prelegent na odnowienie zwalisk na Zamkowej górze. Stosowne zapowiedzi wyszły już w dziennikach, wydrukowano bilety,