Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/441

Ta strona została przepisana.
—   433   —

i o księżnej Zasławskiej, nie mógł powściągnąć ironii:
— Pan Chmara, oczywiście, zajęty wielką polityką, nie zdawał sobie dokładnie sprawy ze stanu rzeczy. Lepiej już oceniła go księżna Zasławska; pragnęła przyjść z pomocą przyjacielowi i... zrujnowanej krewnej.
Cisza zaległa; nawet ksiądz Antoni nie znalazł słów na obronę kombinacyi Chmary z księżną Zasławską.
Nowa, pogodniejsza zagadka zajęła Krystynę.
— Skądże to mój pan narzeczony nabrał tyle pieniędzy, aby wszystkiemu podołać?
— Mówiłem ci, jakiego mam ojca — odrzekł Kazimierz. — Ojciec zaraz po naszych zaręczynach podał się o najwyższą pożyczkę Towarzystwa Kredytowego, aby nam przyjść z pomocą; a teraz, gdym mu całą sprawę i nagłość jej przedstawił, pojechał ze mną do Warszawy, użył całego swego kredytu, nosił mi pieniądze garściami. Płaciłem gotówką, przekazami, wekslami, ale zapłaciłem.
— Jutro go zobaczę w Warszawie, prawda? — zawołała Krystyna ze łzą nagłą w oczach.
— Będą rodzice oboje; już wiedzą — odpowiedział Kazimierz.
Jakby przygnębienie padło na wszystkich od nawału tych radosnych nowin. Siedzieli, milcząc, w niewielkim pokoju, oświetlonym