Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/51

Ta strona została przepisana.
—   43   —

a ja mam się z nią żenić? Dziękuję za łaskę!
— Kocha się we mnie, mówisz? — uśmiechnął się Budzisz, któremu ten żart pochlebił. — Kiedy tak, to ja ci ją skaptuję, a ponieważ z moją Teklą rozwodzić się nie myślę, więc Aldonę wyswatam za ciebie, aby biedactwo chociaż w sąsiedztwie mogło mnie oglądać.
— Nie, wuju. Bez żartów, ja przyjeżdżam tylko dla studyów technicznych. Proszę mnie nie swatać.
— Jak sobie chcesz... To ci się nasza litewska Budziszówna nie podobała?
— Owszem; ładna panna, mądra. Trochę za mądra — wyrokuje nadto o sprawach społecznych. Ale co tam! drobiazg. Owszem, bardzo zajmująca panna.
— A zatem, dlaczegóżby?..
— Dlatego, że nie.
— Pokłóciliście się z punktu — to dobra wróżba. Ale przecie nazajutrz byliście w najlepszej przyjaźni. Sam widziałem, dlatego mówię.
— Bo można przecie rozmawiać z panną, jak z człowiekiem, nie tylko jak z samicą. To nawet byłoby jakoś ogromnie... fizyologiczne, ten cały plan. Sprowadził mnie wuj do Wilna, zapoznał z panną, importuje mnie teraz, jak barana do zarodowej owczarni...
— Co też ty bredzisz, Kaziu! Jedziemy, bo