Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/90

Ta strona została przepisana.
—   82   —

obyczaj nasz, kulturę naszą bez niewoli, ani ukorzenia i pięciowiekowym namysłem utwierdziła się w przekonaniu, że uczyniła dobrze. Ani cienia zdrady, ani jednego buntu do przedwczoraj jeszcze... I my względem niej win nie mamy. Nie szczepiliśmy naszej kultury po prusku, dawaliśmy Litwie do wyboru język nawet urzędowy, aż sama porzuciła niedołężne narzecza, aby się stać ogrodem mowy polskiej, wybujałym w takie dęby, jak Mickiewicz. Rozłączaliśmy nasze skarby i wojska; nie przeciągaliśmy nigdy ukazem soków pożywnych z pod Niemna nad Wisłę; łączyliśmy się dobrowolnie ku wspólnej obronie. Win wzajemnych względem siebie królewskie Siostry nie mają...
Jak rój much natrętnych przeleciały przez pamięć Kazimierza zadawnione, jedne marniejsze od drugich, uszczypliwe przytyki do Litwinów, miłe Koroniarzom, ostrzącym języki na bylejakim przedmiocie. Poważni Litwini mają cienką skórę, są pamiętni uraz.
— Ale mądrzy — odpowiedział Kazimierz z przekonaniem za Litwę.
Skąd Je pomruki? Skąd te nagłe niechęci, wybuchające przeciwko nam z łona młodej Litwy? Gdzie wzięły początek prądy separatyzmu?
Spojrzał na łan klęczący.
Nie pośród ludu. Niema większego odda-