Już dawno przypiekał czerwiec, piękny miesiąc dojrzewania. Spotykamy znowu pana Apolinarego na ganku umajonym glicynami — i druga wiosna pachnie, brzęczy, przelewa się przez powietrze, druga wiosna roczna i polityczna. Trochę mi wstyd przypominać pierwszy obraz mej kroniki[1], tak różny ten rok nowy od poprzedniego, tak wyolbrzymiał nasz bohater. Grzesznie powątpiewałem o nim, gdym go tu ujrzał po raz pierwszy, powołanego na przewodnie w kraju stanowiska. Teraz jego dzień odwetu, bo dowiódł nie broszurą, lecz szeregiem czynów, że zamiary, które przed rokiem wyglądały na nieprawdopodobne: ogarnięcie kraju całego, przeciwdziałanie siłom wstecznym, ujęcie naczelnego kierunku polityki — wykonał pospołu z przyjaciółmi. Tylko jeszcze reform prawodawczo zagwarantowanych niema,
- ↑ Dni polityczne. Serya I Narodziny działacza.