kla nigdyby nie wydała kryjówki męża, gdyby nie powód nadzwyczajny.
— Duma rozwiązana! — krzyczał z daleka Gawłowski, wymachując gazetą.
Przed pocztą wieczorną, jakimś cudem, dostał już dodatek nadzwyczajny zwiastujący katastrofę.
Zadrżał Apolinary, jednak nie upuścił z rąk ogórków. Złożył je najprzód w ręce pani Tekli, a potem wziął gazetę i przeczytał.
— Mówiłem: kwestya agrarna rozsadzi Dumę.
Pawłowski mu przypomniał, że jednak na wyborach w Ryczywole i gdzieindziej...
— Ależ nie w tych rozmiarach, dobrodzieju mój! Nie na dzisiaj! Najprzód reformy autonomiczne.
— Cóż teraz będzie, panie deputacie? Jakiż dla nas pożytek z tej Dumy?
— Będzie druga.
Oprócz Budzisza wszyscy zwiesili głowę. Zakończony okres pierwszej walki parlamentarnej rzucał wątpliwe promienie na przyszłe kampanie. Tylko pan Apolinary nie upadł na duchu. Zaprowadziwszy gości do domu, wynalazł słowa pociechy. Prawił o pożytecznych sojuszach zawartych przez nas w pierwszej Dumie, o tem, jak daliśmy się poznać...
Wieczorem kółko ziemian grzebało w stosach dzienników, przyniesionych przez pocztę, które powtarzały na różne tony fakt i epizody rozwiązania Dumy. Nagle Gawłowski, istny ogar na no-
Strona:Józef Weyssenhoff - W ogniu.djvu/182
Ta strona została przepisana.
— 178 —